To mały prezent. Fragment mojej najnowszej książki, która ukaże się w kwietniu. Był grudzień, w Kalifornii, jak zwykle, prawie wiosna, w Polsce świąteczne klimaty. Gdzieś w domach i przed nimi płonące światełkami choinki, dużo skromniejsze, niż tu, w Ameryce, a jednak z większym urokiem. Zadymki śnieżne, i ta ostatnia, podczas której opuszczał rodzinne miasto. Polskie zimy... Zapomniane, niepowtórzone obecnie, w takiej, jak dawniej, skali.
Tamten obraz, to chaty z dymiącymi kominami, zatopione w białym, lekkim puchu, jakieś ślady ludzkich kroków na śniegu. Czysty , rodzimy realizm zasnuty jakby mgłą. Mgła przeszłości. Nostalgia namalowana sercem. A potem wiosna. Jakiś kwitnący sad owocowy, pod drzewami zaorana ziemia ze wschodzącymi chwastami. Wszystko utrzymane w spokojnym tonie z przewagą bieli i różu. I lato. Feeria barw kwiatów w jakimś ogródku przy skromnym domku, zatopionym w oceanie kolorowej roślinności, podobnym do domu Leny. Czy to wyśniona baśń? jego domek na obrazie był z surowego, niepomalowanego drewna, przy oknach miał zielone okiennice zamocowane na pordzewiałych zawiasach. Pod oknami malwy, których tu, u Leny nie ma. Jej domek jednak ładniejszy. Muszę go któregoś dnia namalować - postanawia... I jesień w mieszanym lesie iglasto- liściastym, jak złocona komnata zapraszająca do środka. Cztery pory roku - uśmiecha się. Jak u Vivaldiego, tylko w oleju, w rozmiarze 50x60 centymetrów.Łacznie metr dwadzieścia centymetrów kwadratowych tęsknoty, wycenionej na pięć tysięcy dolarów. Widać, wszystko, nawet to niematerialne, ma swoją cenę.
Jestem znużona polityką .Szukałam i znalazłam wentyl bezpieczeństwa psychicznego. Od kilku lat zajmuję się prozą, od niedawna poezją , w wolnych chwilach maluję. Jestem spełniona
Strony
Etykiety
- codzienność (2)
- moje książki (1)
- plenery (1)
- spotkania autorskie (1)
- Święta (1)
- wystawy (1)
wtorek, 17 grudnia 2013
poniedziałek, 16 grudnia 2013
Idą Święta, Chrystus się Narodzi!
Drodzy Przyjaciele; Wkrótce Święta Bożego Narodzenia. Z tej okazji życzę wielu refleksyjnych momentów, puszczenia w niepamięć wszelkich animozji i niemiłych zdarzeń. Wkrótce wyślę następne życzenia - bb
piątek, 13 grudnia 2013
Odrodzenie
Po ubiegłorocznej zapaści odradza się, pod nowym kierownictwem, przewodniczącej Regionalne Stowarzyszenie Wło- Art we Włocławku. Wczoraj odbyło się w gościnnych progach Miejskiej Biblioteki we Włocławku spotkanie opłatkowe z udziałem dyrektor Biblioteki, Elżbiety Zaborowskiej. Stół zastawiony frykasami, opłatek. Atmosfera prawdziwie świąteczna. A prywatnie? Dzieci już w drodze na święta. Z Chin lecą do Danii, niedługo zawitają w naszym domu. Karpia na stole nie będzie. Otrzymał akt łaski, za to zjemy więcej pierogów z kapustą i grzybami i borowików w cieście, bo lasy w tym roku obficie sypnęły. W każdym razie na pewno postawię 12 potraw, jeśli wliczę do nich okolicznościowy tort, uświetniający nasze Złote Gody!!
wtorek, 10 grudnia 2013
Wątpliwości
Czy ktoś może mi wyjaśnić, z danych statystycznych bloga, co to znaczy , jedna osoba dała temu postowi jedynkę , dwie osoby dały jedynkę. co to za skala ?, czego? i co to za osoby? To takie pytanko na dobranoc
sobota, 7 grudnia 2013
A ja trochę przy nowej powieści
Na podłodze rzucona kartka. Na niej tekst, maleńki fragment tekstu:
W "Delikatesowym" kupuje chleb i metkę, raczej jada prymitywnie, niezdrowo, niedietetycznie, na zasadzie, byle się zapchać(...) . Miasto już śpi, nawet w dziesięciopiętrowych dużych blokach, nazywanych powszechnie szafami, rzadko w którym oknie majaczy się światło. Jest grubo po pierwszej w nocy, zaparł się dokończyć sprawę, pozbyć się pytań, rzucających cień na ich wzajemne relacje...
Akcja powieści rozgrywa się we Włocławku. Choć w żadnym miejscu nie pada nazwa miasta, uważny Czytelnik pozna, że chodzi o Włocławek, z którego- mimo że odpływam myślami bardzo daleko, o czym się Państwo przekonacie - jakoś trudno mi wyjść... Mam nadzieję , że promocja powieści już w kwietniu.
W "Delikatesowym" kupuje chleb i metkę, raczej jada prymitywnie, niezdrowo, niedietetycznie, na zasadzie, byle się zapchać(...) . Miasto już śpi, nawet w dziesięciopiętrowych dużych blokach, nazywanych powszechnie szafami, rzadko w którym oknie majaczy się światło. Jest grubo po pierwszej w nocy, zaparł się dokończyć sprawę, pozbyć się pytań, rzucających cień na ich wzajemne relacje...
Akcja powieści rozgrywa się we Włocławku. Choć w żadnym miejscu nie pada nazwa miasta, uważny Czytelnik pozna, że chodzi o Włocławek, z którego- mimo że odpływam myślami bardzo daleko, o czym się Państwo przekonacie - jakoś trudno mi wyjść... Mam nadzieję , że promocja powieści już w kwietniu.
piątek, 6 grudnia 2013
Orkan
Wypadałoby coś napisać a propos
Orkany w Danii są rzadkie, choć dużo częstsze niż u nas. Ostatni taki przeżyłam tam dwa lata temu, w ostatnią niedzielę listopada. Najpierw dmucha ostro ciepłym powiewem, potem staje się coraz bardziej groźne. Byłam z córkami i wnuczętami na powitaniu sezonu Bożonarodzeniowego w parku rozrywki Tivoli. wydawało się , że zapowiadany orkan przejdzie po kościach, bo nawet specjalnie nie wiało. I prawie, prawie byśmy zdążyli do domu. Starsza córka wysiadła wcześniej, ja z młodszą i chłopcami miałyśmy jeszcze kilka minut kolejką .U progu szczęścia na trasie pociągu zwaliło się na tory drzewo, bo okolica śliczna, lesista. Wszyscy mieliśmy czekać na postawione autobusy. Ludzi przybywało z kolejnych pociągów, autobusów ani śladu. Wiatr przybierał na sile do tego stopnia,że szczupłego ośmiolatka podnosiło do góry, co bardzo go- nie zdającego sobie sprawy z grozy sytuacji - bawiło. Jego nieco starszy brat w desperacji wybiegł przed innych, oczekujących w kolejce do taksówki. Nie zauważyłam w nieszczęściu ludzkiej solidarności, jaką w trudnych chwilach obserwuje się wśród naszych Rodaków. Prywatne samochody podjeżdżały po swoich i odjeżdżały, wiele razy w naszym kierunku, nikt nikomu nie zaproponował powiezienia. Taki styl... Siedem kilometrów jazdy przed nami, przy hulającym wichrze, zapowiadającym rychłe przybycie orkanu.. Nadszedł. Wiał z siłą ponad 150 km/godz, porywach 170. W domu tylko dzieci i my, kobiety. Bałyśmy się spania na piętrze pod stromym dachem. Ściągnęłyśmy pościel na parter i rozłożyłyśmy materac, przy materacu w jednym pokoju. Nocą słyszałyśmy dudnienie wichru jakby przejeżdżały dziesiątki pociągów. Opowiedziałam o tym nazajutrz Bliskim w Polsce. Nikt nam nie współczuł. To trzeba samemu przeżyć....
Orkany w Danii są rzadkie, choć dużo częstsze niż u nas. Ostatni taki przeżyłam tam dwa lata temu, w ostatnią niedzielę listopada. Najpierw dmucha ostro ciepłym powiewem, potem staje się coraz bardziej groźne. Byłam z córkami i wnuczętami na powitaniu sezonu Bożonarodzeniowego w parku rozrywki Tivoli. wydawało się , że zapowiadany orkan przejdzie po kościach, bo nawet specjalnie nie wiało. I prawie, prawie byśmy zdążyli do domu. Starsza córka wysiadła wcześniej, ja z młodszą i chłopcami miałyśmy jeszcze kilka minut kolejką .U progu szczęścia na trasie pociągu zwaliło się na tory drzewo, bo okolica śliczna, lesista. Wszyscy mieliśmy czekać na postawione autobusy. Ludzi przybywało z kolejnych pociągów, autobusów ani śladu. Wiatr przybierał na sile do tego stopnia,że szczupłego ośmiolatka podnosiło do góry, co bardzo go- nie zdającego sobie sprawy z grozy sytuacji - bawiło. Jego nieco starszy brat w desperacji wybiegł przed innych, oczekujących w kolejce do taksówki. Nie zauważyłam w nieszczęściu ludzkiej solidarności, jaką w trudnych chwilach obserwuje się wśród naszych Rodaków. Prywatne samochody podjeżdżały po swoich i odjeżdżały, wiele razy w naszym kierunku, nikt nikomu nie zaproponował powiezienia. Taki styl... Siedem kilometrów jazdy przed nami, przy hulającym wichrze, zapowiadającym rychłe przybycie orkanu.. Nadszedł. Wiał z siłą ponad 150 km/godz, porywach 170. W domu tylko dzieci i my, kobiety. Bałyśmy się spania na piętrze pod stromym dachem. Ściągnęłyśmy pościel na parter i rozłożyłyśmy materac, przy materacu w jednym pokoju. Nocą słyszałyśmy dudnienie wichru jakby przejeżdżały dziesiątki pociągów. Opowiedziałam o tym nazajutrz Bliskim w Polsce. Nikt nam nie współczuł. To trzeba samemu przeżyć....
środa, 4 grudnia 2013
Dziś z gośćmi marnie, bo i niczego nie pisałam, ale na FB Regionalnego Stowarzyszenia Wło - Art jest zamieszczony fragment mojej pracy- całości nie udało się objąć- wykonany technice suchy pastel i piórko Włocławska katedra. A jutro o godz 17.00 witamy Gości na wernisażu Wło- Art w sali wystawowej Miejskiej Biblioteki przy ul Warszawskiej. Warto ruszyć się z domu, nawet jeśli niekoniecznie nas lubicie, choćby po to, by podziwiać nową fasadę Biblioteki wieczorem
poniedziałek, 2 grudnia 2013
czwartek, 28 listopada 2013
Jestem na roboczej 162 stronie
Dziś dobiegnę do 165, może? Czy długodystansowiec, który widzi już czerwoną linię mety, do której inni już dobiegli, powinien walczyć dalej? Moja książkowa bohaterka z walki nie zrezygnowała, a na ostatnim odcinku finałowego etapu przekonała się, że nawet na ostatniej prostej przydarzyć się może coś, do końca niezrozumiałego. Dziś publikuję kilka fragmentów tej nowo powstającej powieści, która, mam nadzieje ukaże się w maju przyszłego roku
str.5 Naturalnie, miewa swoje drobne dolegliwości, jak wszyscy jej rówieśnicy, nie lubi o onich mówić, podobnie jak kiedyś , jej ukochany tato.
str 56 Zleciało to moje życie. Jego koniec nie wydaje mi się tak odległy, widzę go wyraźnie, niczym linię namalowaną na mecie.
Roześmiał się - Steinbeck
- Co Steinbeck?
- Poleciałaś Steinbeckiem
str. 159 Ktoś dzwoni do furtki. Przed domem duży samochód, mimo nieznajomości marek aut, tym razem Lena rozpoznaje "Audi".. To z niego własnie wyszła para zadbanych ludzi w średnio - młodszym wieku. Kobieta jest ubrana w dość długą czarna suknię, na ramionach ma zarzucony czarny szal Mężczyzna.... mężczyzna trzyma coś w ręku, coś trzyma; Lena dokładnie nie widzi,- prawdopodobnie białą kopertę. Wychodzi do nich. - Pani Krystek? - pyta on
- Tak, to ja- odpowiada zmieszana (....) Uwadze przybyłych nie umyka zadbany ogród, feeria barw kwiatów i pnączy konkurujących ze sobą we wspinaczce po ścianach. Biały, drewniany domek skąpany w morzu barw. Baśniowe domostwo,wyjęte z książeczki dla dzieci
str.5 Naturalnie, miewa swoje drobne dolegliwości, jak wszyscy jej rówieśnicy, nie lubi o onich mówić, podobnie jak kiedyś , jej ukochany tato.
str 56 Zleciało to moje życie. Jego koniec nie wydaje mi się tak odległy, widzę go wyraźnie, niczym linię namalowaną na mecie.
Roześmiał się - Steinbeck
- Co Steinbeck?
- Poleciałaś Steinbeckiem
str. 159 Ktoś dzwoni do furtki. Przed domem duży samochód, mimo nieznajomości marek aut, tym razem Lena rozpoznaje "Audi".. To z niego własnie wyszła para zadbanych ludzi w średnio - młodszym wieku. Kobieta jest ubrana w dość długą czarna suknię, na ramionach ma zarzucony czarny szal Mężczyzna.... mężczyzna trzyma coś w ręku, coś trzyma; Lena dokładnie nie widzi,- prawdopodobnie białą kopertę. Wychodzi do nich. - Pani Krystek? - pyta on
- Tak, to ja- odpowiada zmieszana (....) Uwadze przybyłych nie umyka zadbany ogród, feeria barw kwiatów i pnączy konkurujących ze sobą we wspinaczce po ścianach. Biały, drewniany domek skąpany w morzu barw. Baśniowe domostwo,wyjęte z książeczki dla dzieci
sobota, 23 listopada 2013
Lubię moich bohaterów
Powinnam malować zimę, takie mamy zadanie w ramach Stowarzyszenia Wło _ Art, jak na razie nie robię niczego w tym kierunku. Dla mnie ciągle jeszcze jesień, ostatnio mocno szarobura, a z zimy, to tylko odświeżyłam na wszelki wypadek lekki i lekko wytarty kożuszek ze skór włoskich królików. Przygotowuję się trochę do wystawy poplenerowej Gołaszewo 2013 - w którym spędziłam niepełne pięć dni,ale było warto. Mam nadzieję,że wdepniecie na Warszawską do Miejskiej Biblioteki na początku grudnia. Dokładniejsze zaproszenie wystawię w bliskiej przyszłości. Więc malarsko się nie udzielam, jesienie sprzyjają pisaniu. Właśnie mój książkowy bohater wyjawia swojej przyjaciółce - absolutna przyjaźń, jak na razie niczego z romansu- okoliczności zmiany imienia i nazwiska. Polubiłam tych swoich bohaterów, wszystkich lubiłam i zawsze z trudem się z nimi rozstawałam. Tym razem są mi jeszcze bardziej bliscy, bo mniej więcej z mojego pokolenia, a więc doskonale się rozumiemy i mamy podobne spojrzenie na świat
piątek, 15 listopada 2013
Cuda się zdarzają
Dziś, w godzinach przedpołudniowych - w drodze powrotnej z apteki, od zegarmistrza, jubilera , optyka - niepotrzebne skreślić, lub po przeczytaniu, wpisać właściwe - w Kauflandzie, zafascynowana białym płaszczem kąpielowym frotte, który przymierzałam prosto z wieszaka i przy wieszaku, pozostawiłam w reklamówce na podłodze, schowany w małym pudełku firmy "Geers" mały przedmiot wartości ok.2 tys. zł. Wróciłam w tamto miejsce po upływie godziny, bez przekonania, że go odnajdę. Liczyłam na cud, przypadek, dobrą wolę ludzi, - właściwe po przeczytaniu podkreślić. Był!!!
czwartek, 14 listopada 2013
Kochani, na nowo się umeblowałam
Jestem na blogu na innym, bardziej uniwersalnym portalu, znajdziecie mnie, klikając na Google moje nazwisko. Czuję się tak, jakbym zasiedliła nowe mieszkanie, niestety, w tych nowych, komfortowych " meblach" nie potrafię znaleźć jeszcze wielu rzeczy , np. zgubiłam Facebooka, do którego tak lubiłam zaglądać i miałam z Wami dobry kontakt. Swoimi uwagami, spostrzeżeniami bawiliście mnie, skłanialiście do refleksji, czasem irytowaliście. Brak mi Waszego poczucia humoru, często sarkazmu i informacji z pierwszej ręki. Mam nadzieję że w ciągu kilku dni Was odzyskam. Tymczasem pozdrawiam
Pod świerkami
W moim miniaturowym ogródku zawitali goście. To wdzięczne gatunki ptaków, jakich do tej pory nie było. Myślę o sójkach. Jedzą nasionka, jak zaczęły, będą odwiedzać dalej. Nie wybierają się za morze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)