czwartek, 9 października 2014

Trudna praca jurorów

Gdybym potrafiła, wpis ten znalazłby się znacznie wcześniej, konkretnie z nastaniem jesieni. Zatem jestem nieco spóźniona.Nie szkodzi.Za oknem, mimo jesiennej pory, chwilami jakby lato i to dynamiczne- nie ze względu na temperaturę a liczbę kulturalnych wydarzeń w mieście. Między innymi dzisiaj, w Miejskiej Bibliotece rozstrzygnięcie konkursu plastycznego dla dzieci i młodzieży pod, bardzo humanitarnym, tytułem " Mój kot, mój pies". Ilość prac konkursowych przekroczyła nasze oczekiwania. Nasze,czyli Gospodarza Konkursu- Miejską Bibliotekę i Regionalnego Stowarzyszenia Artystów Wło- Art, pomysłodawcy konkursu. Wiele danych na jego temat znalazło się w Internecie, wiele też popłynęło podziękowań. Przed nami dziś najtrudniejsze chwile, dla jednych młodych twórców radosne- bo nagrodzeni i wyróżnieni, dla wielu smutne, bez nagród i wyróżnień, co nie znaczy że niedostrzeżone, czy przedyskutowane. Kochani, naprawdę to wszyscy jesteście zwycięzcami, a co najważniejsze, młodymi, wrażliwymi ludźmi patrzącymi na świat zarówno artystycznym okiem jak i czułym sercem, co czyni Was wyjątkowymi

wtorek, 17 czerwca 2014

jeszcze kilka wpisów, a potem wakacje

z domem pełnym gości - co miłe, w różnym wieku - kłopotliwe, o różnych upodobaniach kulinarnych - stresujące. Ważne że będą, że większość z nich,aż pięcioro, urodzonych poza Polską, do niej ciągnie, ważne że lubią tu, u rodziców i dziadków przebywać. A ja obecnie mozolę się nad powiększeniem domu, nie w sensie rozwalania ścian, a właściwej jego organizacji. Sytuację mogą rozwiązać rattanowe etażerki z szufladami na skarpety i bieliznę osobistą, przygotowane półki w bieliźniarce i opróżniona część szaf, zgodnie z zasadą - oddaj bliźnim przedmioty, których nie używasz i rzeczy w których nie chodzisz od trzech sezonów. Mnie dodatkowo zachęcił do przekazania ubrań"Caritasowi" nowy size,kiedy od czasu rzucenia papierosów stałam się "większa",choć nie smutniejsza, a teraz wręcz szczęśliwa i wypatrująca pierwszych oczekiwanych, co nastąpi już za 6 dni!

środa, 4 czerwca 2014

Poszło jak po maśle

Zaproszenia wręczone, obrazy wyeksponowane dzięki Paniom Agnieszce i Natalce. Trzydzieści obrazów. Reszta "jest milczeniem". Część prac wyjechała - Dania, Pekin, Lublin,Tarnobrzeg- naturalnie prywatnymi kanałami, część pozostała we Włocławku. Mniej więcej połowa z nich została wyeksponowana w sali Miejskiej Biblioteki. Spotkamy się więc jutro, o czym przypominam pełna tremy.Do zobaczenia!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Czy to myśli nieuczesane, czy ,najzwyklej, potargane

Szkoda że nie mam agenta, pomyślałam skurczona w fotelu. W łazience suszyła się koszulowa bluzka przemoczona w wyniku dzisiejszego deszczu do suchej nitki. Łyczek czegoś rozgrzewającego uchronił przed przeziębieniem. Uciekłam z salonu, w którym na stole, kanapie i krzesłach ustawione mam obrazy czekające na ich rozlokowanie w sali wystawienniczej Miejskiej Biblioteki. W pokoju pracy twórczej - mam na myśli pokój z komputerem- gołe ściany naznaczone kropami sterczących gwoździ. Klimat, jak tuz przed remontem. W pokoju męża brakuje przytulnego " Zaułka w Prowansji" i nagiej dziewczyny nakreślonej węglem i kredą. A tu wkrótce Goście. Nie wiem czy dotarły z Biblioteki zaproszenia. Czy w ogóle wyszły? Do kogo trafiły? Te pytania zaprzątają mi głowę, mącą względny spokój, względny, bo i tak się boję, czy wernisaż się uda? Wciąż jestem na początku drogi artystycznej, z ambicjami, by tworzyć z tego, co widzę wokół i tego, co zrodzi mi się w głowie. To trochę ryzykowne, więc nie mam pewności, czy to, co do tej pory zrobiłam, spotka się z uznaniem. W końcowym efekcie pracy, już podczas spotkań, czy to autorskich, czy innych sprawiam wrażenie wyluzowanej, a to tylko mobilizacja ostatnich sił, głównie po to, by zaproszeni Goście czuli się miło. Ponieważ ciągle szukam, a na wystawie zaprezentuję już wyłaniające się mgliście trendy, proszę Was o wybranie mi drogi twórczej,przez wskazanie prac, które Wam przypadły najbardziej do gustu. Do zobaczenia w czwartek o 17 w Miejskiej Bibliotece

sobota, 31 maja 2014

Post factum

No i po cudownym plenerze malarskim na gościnnej i przychylnej nam, artystom z Wło- Artu, Agrofarmie Państwa Ziółkowskich w Gołaszewie. Pogoda zapowiadająca zbliżanie się lata, atmosfera koleżeńskości w grupie, rady i porady a także możliwość doskonalenia umiejętności pod okiem artysty Andrzeja Otawy, wszystko to nastrajało radośnie. Podziwiałam, podziwiałam Mistrza i Was, Kochani, choć w sercu grają mi inne nuty. Kocham naturę,przytłaczającą mnie swoją doskonałością, majestatem, stąd ciągle nie mam odwagi, ni wprawy na przekazanie jej piękna. Coś namalowałam,między innymi maki. Zaprezentuję je na wystawie w dniu 5 czerwca, na którą serdecznie zapraszam, na godz. 17. To moja druga wystawa indywidualna w niespełna czteroletniej praktyce artystycznej. Wciąż jestem adeptką poszukującą własnej, twórczej drogi, pełną tremy przed czwartkiem...

środa, 21 maja 2014

ZNOWU LETNI PLENER

PO RaZ KOLEJNY SPOTKALIŚMY SIĘ NA GOŚCINNEJ AGROFARMIE GOŁASZEWO. Po raz kolejny mamy plener przy pięknej, po raz pierwszy w tym roku, pogodzie.Mowa tu o naszym Stowarzyszeniu artystów Wło- Art. To dopiero początek pleneru, więcej opowiem później, ale już się rozkręcamy i nawet namalowaliśmy po dwa obrazy związane z tamtym,konkretnym miejscem,Wczoraj po pracy obchodziliśmy Urodziny naszej Eli. Integrowaliśmy się przy tej okazji.Chcemy by na plenerze nadal panowała miła atmosfera, sprzyjała aura, rodziły się artystyczne pomysły,które w częśći zostawimy naszym sympatycznym sponsorom, a część prac przedstawimy jesienią na wystawie poplenerowej, Kochani - dobranoc, bo dzień był wyjątkowo trudny. Pozdrawiamy

środa, 14 maja 2014

Porządkowanie myśli nieuczesanych

Bo tak,,, Zmarła nasza koleżanka z angielskiego. Prawie ni z gruszki ni z pietruszki, trzy tygodnie raka, który nie zdążył nawet zbyt mocno spustoszyć organizmu. Wszystko wydało mi się bez sensu, a zwłaszcza nauka języka...Jednak życie nie lubi próżni, stale stawia wyzwania. Przede mną plener malarski a w międzyczasie przygotowanie indywidualnej wystawy. Taką szykowała Anna z mojej pierwszej powieści, co dziwne, wtedy jeszcze nie malowałam, a podświadomie do tego tęskniłam. Te tęsknoty przewijają się jeszcze  w innych powieściach, najintensywniej w ostatniej,ale przecież już maluję. Lepiej, gorzej, ale się spełniam.  Tkwię w bliskich mojemu sercu grupach towarzyskich: Sekcji Emeryckiej ZNP i w Stowarzyszeniu Artystów Wło- Art, a i jestem słuchaczką Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Dzisiaj miałam tam sympatyczne spotkanie autorskie. Prezentowałam ostatnią powieść. I będzie to ostatnia, bo z intensywnej pracy przy komputerze muszę zrezygnować z powodu niedomagania oczu. Z kolei z ZNP jedziemy do dworku Marii Dąbrowskiej - może, niestety, lać, a  wypad miał być połączony z majówką. Jakoś wbrewe pogodzie połączymy. We wtorek start pleneru w gościnnych progach  Agrofarmy Gołaszewo.Bardzo się na to cieszę, czegoś się nauczę, popracuję wśród konkurencji, działającej na mnie nie deprymująco, a dopingująco. Grupa naprawdę fajna. Wszystkim Jutrzejszym Zosiom wiele dobrego. Zosia, to piękne imię od lat modne i w wiecznym użyciu. Moje  się zestarzało, może kiedyś się odrodzi jak teraz, dajmy na to Franki. Czy myśli uporządkowałam , czy jeszcze bardziej je potargałam? Taki, niestety, charakter ma mój blog...

wtorek, 6 maja 2014

Ciężko

Nagle zostałam ustrzelona wiadomością o śmierci koleżanki Weroniki z UTW, z tego samego lektoratu. Wydaje się że jeszcze niedawno była okazem zdrowia. Pełna radości życia i zapału do nauki angielskiego. Ile to czasu Jej nie widziałam?  Trzy tygodnie, trochę więcej? A miały we trzy przyjaciółki pojechać 8 maja na wycieczkę, zwiedzać  Sejm. Tymczasem spotkamy się w ten właśnie dzień na Jej pogrzebie. Popadłam w podły nastrój, nie widzę sensu konstruktywnych działań. Chciałabym krzyczeć w wyrazie buntu nad przemijaniem, pisać ponure wiersze,niesłużące nikomu. Poezji w duszach ludzkich wiele, zrodzonej głównie z  cierpienia, lub skamłania o miłość. Dobrze chociaż,że z takiej młodzieńczej poezji pełnej lęków, stęków dawno wyrosłam, niech jednak żywi spragnione serca i dusze. Z poezją nie jest jak z matematyką. Dwa cierpienia - piszącego i czytającego nie wyrastają w jedno gigantyczne, ale przynoszą ulgę czytającemu. Ze śmiercią jest zupełnie inaczej...

sobota, 3 maja 2014

Dzień Flagi RP

Święto Polskiej Flagi obchodzi w tym roku 10.lecie. Pamiętam, jak z trudem nasz sztandar pojawiał się na domach w dniach 2 i 3 Maja. Dziś jakby lepiej, Na sobotnim spacerze po włocławskim Południu widziałam w  tzw. szafach już po kilka  naszych biało- czerwonych, choć wciąż o wiele za mało. Moja biało- czerwona wisi od 1 Maja i będzie zdjęta z frontonu domu dopiero jutro wieczorem, wzorem państw skandynawskich, po moich urodzinach. Znam w miarę dobrze Danię i jej zwyczaje. Nietrudno spotkać tam obejście w którym mieszka osoba obchodząca urodziny. Często na maszcie powiewa czerwona z białym krzyżem flaga, a drogę do domku wytyczają małe chorągiewki, jakich w wielu sklepach pełno. Uznaliśmy, że czas najwyższy, byśmy zamienili starą flagę, wywieszaną przez  ćwierćwiecze, na nową, lecz szkopuł w tym,że ani mąż ani ja nie wiemy gdzie taką kupić. A może przed majowymi świętami powinno sprzedawać się je na stoiskach w marketowych pasażach? ? Wszak to naszważny symbol narodowy, symbol wspólnej przynależności państwowej z którym wciąż jesteśmy nieoswojeni. Dzień Polskiej Flagi świętem, a my i tak traktujemy ją po swojemu...               

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Czyżbym bała się "13"?

 Sama jestem zaskoczona własną tremą przed jutrzejszym spotkaniem. A to przecież dla mnie nie pierwszyzna, trzynasta wydana książka i podobno niezła, trafiająca szczególnie w gust pań. Osoby które już czytały powieść pytają ile w niej zmyślenia, fikcji, a ile przeżyć własnych? Odpowiem- nie jestem córką znachorki, tato mój nie zmarł przedwcześnie, nie jestem jedynaczką , nie studiowałam historii sztuki, nie pracowałam nigdy jako listonoszka, itd. Zatem w powieści uciekłam w fikcję, choć nie od siebie i własnych poglądów.                                                                                                                                               Intryguje bohater, skomplikowana postać z mocno pokiereszowanym życiorysem. Znałam podobnych, z kilku z nich ulepiłam jednego, podprawionego sporą dozą mojej wyobraźni. Kiedy pisałam "Czerwce" wręcz go polubiłam. Przy konstruowaniu jego losów prowadziłam go przez niektóre miejsca w USA, które w ubiegłorocznym czerwcu poznałam, a które mnie urzekły albo niekiedy zaskoczyły.                                                                                                                                                W trakcie pracy zaprzyjaźniłam się z parą bohaterów, a kiedy kończyłam powieść, z przykrością ich żegnałam. Tak bywa za każdym razem... Zatem do zobaczenia jutro, w ostatni wtorek miesiąca o godz, 17-tej w Miejskiej Bibliotece - bb 

piątek, 4 kwietnia 2014

Gdy literatura konkuruje z pomarańczami

4 kwietnia. Biedronka. W koszu literatura, czyli  tanie książki po niespełna 10 zł. Znane tytuły, znani pisarze. Pozycje kiedyś popularne, z trudem zdobywane, czytane z wypiekami na twarzy. Dziś w markecie także inna oferta- pomarańcze po niecałe 2 zł za kilogram. Cytrusy idą jak woda. Książki, niezauważane, leżą skromniutko, czekając na dalszą obniżkę lub przemiał. Takie czasy...

sobota, 29 marca 2014

Gorące czerwce

Wczoraj odebrałam z drukarni EXPOL moją najnowszą powieść "Gorące czerwce". Już sama okładka, zachęca do czytania. Jest na niej obraz pędzla Jadzi Jaroszewskiej, wiceprezes Wło- Artu, namalowany według Jej wyobraźni uruchomionej podczas czytania maszynopisu. To  skromny domek w ogródku pełnym kwiatów, które z upodobaniem pielęgnowała bohaterka książki, pani Lena, skromna, samotna kobieta, już na emeryturze, w której szarym życiu zdarzyło się coś wyjątkowego. Jak się domyślacie, pojawił się, zesłany przez los, mężczyzna. Tak, mężczyzna po przejściach, mężczyzna uwikłany w przeróżne układy.To właściwie o nim, jest jego wyboistej drodze i poszukiwaniu sposobów dźwignięcia się z upadków jest ta książka, do lektury której gorąco zachęcam, zwłaszcza że historie ciekawe a i druk  przyjazny dla oczu. Promocja powieści będzie miała miejsce  w Miejskiej Bibliotece w dniu 29 kwietnia o godz 17. Już dziś Was, potencjalni Czytelnicy, serdecznie zapraszam, zwłaszcza,że wkrótce czerwiec, który dla niejednych z Was może okazać się gorący

 Wejście do Metropolitan Museum of Art, miejsca spotkania bohatera książki, Mirona, z Amerykanką Loren.

niedziela, 16 marca 2014

Jeszcze nie odebraliśmy prac z wystawy " Być kobietą", a już, nas, członków Stowarzyszenia Wło- Art czekają nowe wyzwania. Możemy uczestniczyć w plenerze w Pałacu Bursztynowym na powitanie wiosny, lub, po prostu, spotkać się tam na ciachu. Niedługo na dobre   zawitamy do Pałacu z wystawą  na Dzień Matki. To już niedługo, a ja jeszcze nie zaczęłam ani jednego, z dwóch zaplanowanych przez mnie obrazów. Może dam radę. Ostatnio zajęta byłam malowaniem mieszkania i życiem w remontowym bałaganie.Dziś wszystko prawie uporządkowane, życie wróciło do normy, byłoby weselej, gdyby świat był tak rozsłoneczniony, jak w ostatnich dniach

wtorek, 25 lutego 2014

Strzeliłam byka

Straciłam   ważny wers w cytowanym Być. Nie będę teraz prostować, prawidłowa wersja jest w powieści, będzie okazja skonfrontować brzmi ona: Jeżeli jestem/to w moim tu i teraz/ w mgławicy tęsknot itd. Wszystko do wyjaśnienia na spotkaniu autorskim. Spodziewam się na nim aktywnych gości,bo kilka już osób ze mną współpracujących zapoznało się już z maszynopisem.

Bez tytułu

Jeszcze nie opadł pozimowy kurz, a już na dobre wpycha się wiosna. Ciekawe, co nam przyniesie? Często zastanawiamy się nad przyszłością, tą bliższą i dalszą, nie doceniając naszego tu i teraz. A to jest przecież to nasze realne życie, znaczone chwilami, których za moment nie będzie.Dzisiaj ta złudna wiosna wywabiła mnie z domu. W zakurzonych wystawach widziałam pulchnawą, starszą kobietę, choć wolałabym zgoła inny wizerunek. Na to nie mamy wpływu - skalpel dokona jedynie zmian powierzchownych, więc skąd do niego takie przekonanie- ważne co w nas, w środku, fizycznie i psychicznie. Starsza pani z zakurzonych obrazów kroczyła pewnie w pseudo wiosennym słońcu z bagażem swoich lat, pseudo wiosennie szczęśliwa i w jakiś sposób spełniona...
PS. W najnowszej powieści zatytułowanej " Gorące czerwce", która ukaże się w kwietniu zamieściłam swoje przemyślenia: "Być"
 Jeżeli byłam/ Znaczy,że mnie tam już nie ma/ Pozostałam na fotografiach i/ twardych dyskach neuronów/ Jeżeli jestem/ To w mgławicy tęsknot/ nawale codziennych zajęć/ Jeżeli będę/ To w czasie przyszłym nieokreślonym/ z jedynym aksjomatem/ Kiedyś odejdę/ Jak wszyscy

niedziela, 16 lutego 2014

Aktualności

My, nieprofesjonalni członkowie Regionalnego Stowarzyszenia( artystów) Wło-  Art przygotowujemy się, z dużym zaangażowaniem, do wystawy "Kobieta w malarstwie". Poza tym... No właśnie, co poza tym? Na gruncie prywatnym wiele nowego,  między innymi ostatnie poprawki przy powieści " Gorące czerwce". Okładka książki - projekt i wykonanie Jadzi Jaroszewskiej. Klimat obrazu- dom skąpany w oceanie kwiatów, jak to u Jadzi, wszystko w niezwykle ciepłych barwach- adekwatny do treści książki, powieści psychologicznej o spóźnionej miłości. Promocja w kwietniu. Co w międzyczasie? Wspomniana wystawa w Starej Remizie.Dokładny termin na stronce Wło- Artu. W domu już wkrótce malowanie, może za wcześnie, ale mam nadzieję na dalsze utrzymanie się powiewów wiosny. A może to moje subiektywne odczucie, może kiedy ściany pokryje świeża farba na dobre wróci mróz. Wolałabym już nie. Nie lubię zimy, z wyjątkiem tej na zdjęciach i obrazach. Jestem z grupy ciepłolubnych. Kocham lato, nawet gorące...

środa, 5 lutego 2014

Ten dzisiejszy, realny dzień

Łóżko na kółkach, trochę niestabilne, blokada nie działa. Czysta pościel i kolejny dzień wyczekiwania na zabieg. W tym wieku nie zawsze człowiek kwalifikuje się do operacji z marszu, przeszkadzają inne, uboczne dolegliwości. Ale dziś to się stanie, jest trzeci w kolejce. Żona chciała przyjechać od samego rana, skrócić stresujące oczekiwanie. Lepiej nie, umówił się z nią kiedy będzie po wszystkim, niech czuwa  nad jego snem po głębokiej narkozie. A może będzie już wybudzony? Będzie dobrze, musi być dobrze...
PS - Tym wpisem koję nerwy przed wizytą u męża w szpitalu
Kiedy w coś się zaangażuję, znikam. Ostatnio pracowałam przy ostatecznej korekcie powieści  "Gorące czerwce". Tytuł obiecujący, pogodny,choć niemało w niej codzienności, nad którą w zapędzeniu, nie zawsze się zatrzymujemy. Akcja książki przybiera coraz żwawsze tempo, by pod koniec Czytelnika zszokować. Nie potrafiłam określić gatunku. Ci, którzy ją czytali twierdzą, że to powieść psychologiczna. Ocenę pozostawię Czytelnikom, a książka  promowana będzie  w kwietniu. Marzy mi się okładka projektu i wykonania Jadzi Jaroszewskiej,wiceprezes Wło -Artu, bowiem akcja powieści rozgrywa się w ciągu kilku dni upalnego czerwca, a jej początek ma miejsce w niedużym drewnianym białym domku zatopionym w morzu roślinności. Takie letnie klimaty, z sielskim nastrojem, artystka Jadzia czuje wyjątkowo.
 A oto przypadkowo wybrany, króciutki fragment: " Zmieniła się dekoracja ścian. Granatowa tapeta zastąpiona została jasnożółtą w złote plamki. To dzień.  Miron spogląda na zegarek- siódma. Nie pamięta o czym śnił, na pewno o czymś miłym, co wprawiło go w dobry nastrój. Dlaczego niektóre sny tak błyskawicznie pierzchają?
 Jaki to dziś dzień tygodnia? Łatwo się pogubić, ostatnie były takie nietypowe. Mhm... piątek.              Przeciąga się z leniwą rozkoszą. Materac taki wygodny, miła pościel, dookoła czyściutko. Przed nim bliski weekend, trochę robótki w domu, łatwej. Spróbuję ustawić się z Leną, zaraz , od rana- planuje, Jeśli wyrazi zgodę. Może razem wyskoczymy na zakupy, coś doradzi, zna się na aranżacji wnętrz, a może i ona będzie  czegoś potrzebowała?                                                                             Ooo, co za słodkie lenistwo!! Kilkudniowa wolność, żadnego przymusu, nawet wewnętrznego, no, może poza jednym...                                                                                                                                                  Kiedy byłem taki wolny? Dawno, w Kalifornii. Tu, jak dotąd, piętrzyły się same problemy"

czwartek, 23 stycznia 2014

Sorry

Sorry, to nie tak. Poseł Hofman się myli. Trzykrotnie wymieniał Danię, porównując tamtejsze pociągi z naszymi. Spędziłam w Danii, z przyczyn rodzinnych, dwie zimy: 2010/2011 r. i 2011/2012 r.. Korzystałam dość często z komunikacji podmiejskiej Wielkiej Kopenhagi. Chodzące, na ogół, jak szwajcarskie zegarki pociągi w przypadku większych opadów, czy innych zdarzeń klimatycznych typu orkan przeżywają paraliż, powstaje chaos, ale obywatele przyjmują to ze zrozumieniem, bo sorry, taka, wyjątkowa aura. Podam przykład- w czasie orkanu w końcu listopada 2012 r na torowisku w Birkerod, na trasie Kopenhaga - Hillerod wichura zwaliła drzewo, uniemożliwiające dalszą  podróż, o czym powiadomiono pasażerów specjalnym komunikatem. Obiecywano na dalszą trasę podstawić autobusy,mające dowieźć pasażerów do dalszych miejscowości. Czekaliśmy na nie ponad 25 minut, przy nasilającym się wietrze (orkan) i zwiększającej się liczbie pasażerów opuszczających kolejne przybyłe pociągi. Kiedy odjeżdżaliśmy stamtąd z dziećmi- wziętą prawie szturmem taksówką - ludzie nadal oczekiwali na autokary. Jak długo jeszcze, nie wiem, ale sytuacja z minuty na minutę z powodu nacierającego huraganu stawała się dramatyczna, Innym razem, w styczniu, zamiast jechać do Vangede 20 minut dotarłam tam po półtorej godzinie. Jeszcze dłużej jechał do Vangede wnuk z centrum Kopenhagi. Coś się stało. Nikt z nas nie poznał przyczyny...No cóż, zdarza się. 

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Pod Mocnym Aniołem

 Jeśli ktoś spodziewa się rozrywki, niech nie wybiera się do kina na film Smarzowskiego. Jest to gorzkie studium choroby alkoholowej,świetnie zagrane, przytłaczające. Momentami sceny żenujące,  niesmaczne. Po reakcji sali - i po opiniach zamieszczanych w internecie - domyślam się, że widzowie, ogłupieni przez reklamowe zwiastuny, oczekiwali czegoś lekkiego, przyjemnego,bo pierwsze sceny, mocno okraszane wulgaryzmami, wzbudzały irytującą wesołość widowni, zastępowaną stopniowo zadumą, lub znudzeniem. Ogólnie film trudny, dołujący, a w swoim klimacie szarości, brzydoty, niestety, bardzo wschodnioeuropejski...  

piątek, 17 stycznia 2014

Jak własne dzieci

 Są jak dzieci. Lepsze, gorsze, raczej przeciętne niż doskonałe, ale bliskie mojemu sercu.  To ja nad nimi pracowałam, więc .kiedy idą w świat- niedoposażone- przyznam, że trochę mi ciężko, choć wiem, że nie powinny pozostawać jedynie ze mną. W sobotę wyjdzie z domu jedno z tych lepszych, trzymając się formuły- dzieci -, obraz Moja Madonna Majowa, namalowany z mojej wyobraźni. Trafi do Pałacu Bursztynowego na aukcję  Fundacji " Samotna Mama". Chciałabym, by licytujący podał adekwatną do, choćby materialnej wartości, cenę wywoławczą, by następnie obraz ostatecznie poszedł za kwotę wzbogacającą Fundację. Kupcie Madonnę i wierzcie, że rozstaję się z nią ze smutkiem

czwartek, 16 stycznia 2014

Fajnie byłoby się spotkać w mieście, w jakiejś nastrojowej kafejce, ale gdzie? Tym pytaniem zaprzątałyśmy sobie dziś głowę, ostatecznie nie dostrzegając takiego miejsca na babskie pogaduchy.  No cóż, zima, trzeba wytrwać do wiosny, kiedy to pojawią się w centrum miasta uliczne ogródki.Tymczasem można napawać wzrok nastrojowymi śnieżnymi widokami...